<chodzi po mieśćie szukając czegoś do jedzenia i znajduje targowisko kupuje dwa jabłka i spaceruje dalej>

Mężczyzna wszedł wolno do miasta. Ku jego zdziwieniu było tu bardzo spokojnie. Ulicami przechadzało się mnóstwo ludzi, lecz wszyscy poruszali się w takim milczeniu, że dało się słyszeć dźwięk przelatującej obok muchy. -Czas rozruszać to towarzystwo... uśmiechnął się i ruszył przed siebie.
Nie wiadomo czemu, ludzie go unikali. Przypadkowemu obserwatorowi mogłoby się zdawać, że Vincent był otoczony jakąś niewidzialną, dwumetrową aurą, której nikt nie mógł przekroczyć.
Po kilku minutach mroczna postać podeszła do dwóch żebraków siedzących pod katedrą. -Zabawmy się trochę... pomyślał i wycelował Cerberusa w głowę jednego z biedaków.
-A teraz podajcie mi jeden powód, dla którego miałbym nie zrobić tego, co właśnie zamierzam uczynić. Zaśmiał się głośno i utkwił swoje spojrzenie w przerażonego człowieka.

*jestem juz w Wutai i begne z puszczona głowa w strone Domu ojca* Musi byc w domu  *po jakims czasie biegu wpadłam na meszczyzne celujacego bronia w jakiegos biedaka, ja upadłam na ziemie masujac sobie głowe a obaj meszczyzni uciekli *

*wchodzi za Kaeną*

Ostatnio edytowany przez Garnet Til Alexandros (20-01-2009 15:29:25)

<przygląda mu się tęsknie>

Biedacy, w których celował Vincent uciekli. Po jego twarzy widać było, że nie był z tego powodu zadowolony. Zmarszczył brwi i spojrzał na leżącą Yuffie. -Zawsze to samo... mruknął do siebie pod nosem.
Jedyną radość w tej chwili sprawiał mu krzyk odbiegających żebraków. Widok ich strachu przed nim napawał go czymś w rodzaju dumy. Chyba tylko dzięki ich reakcji mężczyzna nie strzelił teraz do bezbronnej dziewczyny.
Rzucił jej tylko gniewne spojrzenie, po czym schował broń i skierował się w stronę wyjścia z miasta.

*spojrzałam na oddalajacego sie mezczyzne po chwili wstałam i pobiegłam w strone domu mojego ojca*